Mam dziś pomysł! Urwijmy się na wagary! Na wagary od sztywnych tekstów, teorii i historii. Od brzydkiej pogody, jesieni i depresji. Od braku słońca, zimna i przywiędniętych kwiatów! Kto chętny? Za mną!
Ucieknijmy pod włoskie słońce, na łagodne wzgórza Vicenzy, porośnięte winoroślą. Nie będę Was katować tym razem historią miejsca i stylami ogrodowymi. Powiem po prostu: chłońcie. Bo zabieram Was do jednego najfajniejszych ogrodów w jakim byłam. I nie jest to jakieś mega znane miejsce czy szczególnie wypasione. Ale to kwintesencja sjesty, piękna, relaksu, szczęścia zamknięte w murach niewielkiej Villi Valmarana :P
Zacznijmy od dobrej kawy z cudnym widokiem! A potem do ogrodu! Choć na chwilę oderwijmy się od rzeczywistości :D Myślę, że czasem warto :) Miłego Dnia :) Czasem trzeba zaszaleć ;P
To co? Jeszcze po ciasteczku ? ;P
jak tam pięknie!! chętnie wybrałabym się tam teraz na sjestę :)
OdpowiedzUsuńKawa i ogród, albo odwrotnie, ja zawsze chętna. Pięknie, podziwiałam.
OdpowiedzUsuńprzepięknie! :)
OdpowiedzUsuń